STRAŻNICY SIĘ ŻEGNAJĄ - KOSTNICA - POZORNIE MARTWA STREFA || Kostnica.Com.PL

STRAŻNICY SIĘ ŻEGNAJĄ

Strażnicy Galaktyki Vol. 3 (DVD)

Nadeszła pora wielkiego pożegnania. Z jednej strony żegnamy się ze Strażnikami Galaktyki, bo to już ostatni film o nich, z drugiej z jego twórcą, bo ten odchodzi do konkurencyjnego DC, by tam być architektem kinowego uniwersum (a raczej tą brzytwą, której tonące DCEU ma się chwycić). No i jak na finał przystało, mocno jest. emocjonalnie. Widowiskowo. I zapadająco w pamięć także. no postarali się autorzy, zachowali poziom, dorzucili coś jeszcze i wyszło naprawdę świetne kino – ot jednej z najlepszych filmów Kinowego Uniwersum Marvela od dobrych kilku lat.

Strażnicy znów mają kłopoty. Zaatakowani przez Adama Warlocka z Suwerennych, trafiają w sam środek kłopotów, które mogą skończyć się dla nich tragicznie. A szczególnie dla poważnie rannego Rocketa, dla którego ratunek może być niemal nieosiągalny. Czy w tej sytuacji nasza ekipa sobie poradzi? I czy wszyscy wyjdą z tego, co ich czeka, żywi?

Zacznę od jednego, drobnego, ale jednak drażniącego mnie minusa całej produkcji – postaci Adama Warlocka. W komiksach to naprawdę fajny, potężny gość, stricte poważny, robiący wrażenie. Tu… No ja uwielbiam wcielającego się w niego Poultera, chłopak umie i potrafi, lubię też, jak MCU zmienia postacie, bo zazwyczaj wychodzi im to na dobre (zobaczcie Thora chociażby), ale tym razem coś poszło nie tak. Poulter grać nie ma co, sama postać jest zaś skrojona jakoś tak niepoważnie, bez charakteru i jakby bez pomysłu. Czuje się, że to taki wklejony trochę na siłę charakter, o którego obecności na ekranie dość szybko się zapomina. Ja zapominałem.

Ale cała reszta bardzo dobra jest i tyle. Oparta w dużej mierze na komiksowym runie Donny’ego Catesa (acz sięga też do klasyki, czyli historii pisanych przez Billa Mantlo a rysowanych przez Mike’a Mignolę), fabularnie wypada bardzo przyjemnie. Okej, czasem może chce na siłę wycisnąć łzy, ale i tak emocji nam nie żałuje. I to takich szczerych. Cieszy to, tak samo jak fakt, że to na tych, a nie na przykład na o wiele słabszym, acz popularnym runie Ewinga, rzecz została oparta. A jeszcze bardziej cieszy to wizualnie.

No bo jest na co popatrzeć. Może i w ostatnich latach Marvel ma spore problemy z efektami specjalnymi, ale to, co serwuje nam tutaj wypada bardzo dobrze. Kosmos, walki, pościgi, całe to zaplecze laserowych strzałów, błysków i w ogóle, wypada znakomicie. A szybkie tempo akcji, humor, emocje, wszystko to dobrze się wpasowuje i łączy. O aktorstwie na poziomie też nie można zapomnieć. Może i aktorzy to nie jakaś czołówka mistrzów gry, ale doskonale dobrani zostali do swoich ról i w nich przekonują. I o to właśnie chodziło.

Więc chociaż Marvel od kilku lat ma zjazd formy i coraz gorsze filmy, nie wahajcie się i „Strażników Galaktyki” poznajcie koniecznie. Świetny film, piękne pożegnanie z serią i… A nie patrzcie na drobne minusy, o których wspominałem. Po co. Cieszcie się rozrywką, bo jest czym.

Michał Lipka

ego mnie minusa całej produkcji – postaci Adama Warlocka. W komiksach to naprawdę fajny, potężny gość, stricte poważny, robiący wrażenie. Tu… No ja uwielbiam wcielającego się w niego Poultera, chłopak umie i potrafi, lubię też, jak MCU zmienia postacie, bo zazwyczaj wychodzi im to na dobre (zobaczcie Thora chociażby), ale tym razem coś poszło nie tak. Poulter grać nie ma co, sama postać jest zaś skrojona jakoś tak niepoważnie, bez charakteru i jakby bez pomysłu. Czuje się, że to taki wklejony trochę na siłę charakter, o którego obecności na ekranie dość szybko się zapomina. Ja zapominałem.

Ale cała reszta bardzo dobra jest i tyle. Oparta w dużej mierze na komiksowym runie Donny’ego Catesa (acz sięga też do klasyki, czyli historii pisanych przez Billa Mantlo a rysowanych przez Mike’a Mignolę), fabularnie wypada bardzo przyjemnie. Okej, czasem może chce na siłę wycisnąć łzy, ale i tak emocji nam nie żałuje. I to takich szczerych. Cieszy to, tak samo jak fakt, że to na tych, a nie na przykład na o wiele słabszym, acz popularnym runie Ewinga, rzecz została oparta. A jeszcze bardziej cieszy to wizualnie.

No bo jest na co popatrzeć. Może i w ostatnich latach Marvel ma spore problemy z efektami specjalnymi, ale to, co serwuje nam tutaj wypada bardzo dobrze. Kosmos, walki, pościgi, całe to zaplecze laserowych strzałów, błysków i w ogóle, wypada znakomicie. A szybkie tempo akcji, humor, emocje, wszystko to dobrze się wpasowuje i łączy. O aktorstwie na poziomie też nie można zapomnieć. Może i aktorzy to nie jakaś czołówka mistrzów gry, ale doskonale dobrani zostali do swoich ról i w nich przekonują. I o to właśnie chodziło.

Więc chociaż Marvel od kilku lat ma zjazd formy i coraz gorsze filmy, nie wahajcie się i „Strażników Galaktyki” poznajcie koniecznie. Świetny film, piękne pożegnanie z serią i… A nie patrzcie na drobne minusy, o których wspominałem. Po co. Cieszcie się rozrywką, bo jest czym.

Michał Lipka

Share

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *