Wśród gwiazd – Brandon Sanderson
|KOBIETA WŚRÓD GWIEZDNEJ WOJNY
Szeroko pojmowana fantastyka lubi silne, twarde kobiety. I to nie tylko w ostatnich latach. Seria Sandersona dobrze wpasowuje się w ten modny ostatnio schemat. Co prawda Spensa raczej do grupy najsłynniejszych postaci tego typu nie dołączy, niemniej i tak warto jej przygody poznać, bo nawet jeśli czasem całość bywa infantylna, jest całkiem udana, szczególnie, jak na dzieło po części młodzieżowe, ale mające w sobie dość mocy i siły wymowy, by niejeden dojrzały odbiorca znalazł tu coś dla siebie. Oczywiście jeśli szuka czystej rozrywki, bo Sanderson nie należy do autorów dla których liczy się głębia.
Kosmiczna wojna. Tajemnice przeszłości. I dziewczyna, która marzyła udowodnić wszystkim, że jest równie dzielną osobą, jak jej ojciec… dopóki nie odkryła prawdy o swoim rodzicu.
W takiej sytuacji jest Spensa, która marzyła o zostaniu pilotem i dorównaniu ojcu, ale kiedy już osiągnęła pierwszy z celów, przekonała się, że nic nie jest takim, jakim jej się wydawało. Ten bowiem okazał się tchórzem i dezerterem, który na dodatek zaatakował swoich towarzyszy. Czy jednak naprawdę mogło tak być? Spensa nie chce w to wierzyć i boi się, że źle skończy. Szybko jednak przekonuje się, jak wiele rzeczy nie jest takimi, jak myślała. Wręcz przeciwnie. Świat jest zupełnie inny, niż sądziła, a i ona sama przekonuje się, jaka jest naprawdę. Teraz czeka ją misja, która rzuci nią w podróż przez kosmos. Ale od tej misji zależy właściwie wszystko…
Kiedy czytam recenzje współczesnych dzieł traktujących o silnych heroinach, zalewa mnie krew. Zdaniem ich autorów bowiem tego typu postacie dopiero co się pojawiły, szczególnie w kinie (do tej pory pamiętam omówienie marnej wydmuszki, jaką był filmowy hit „Wonder Woman”, gdzie padło stwierdzenie, że w końcu kino SF ma twardą kobietę w roli głównej), co każe mocno powątpiewać w ich wiedzę. Gorsze jednak jest to, że próbują tym samym przekreślić dokonania pokoleń twórców, którzy dali nam takie postacie, jak Ellen Ripley, Sarah Connor czy nawet Larę Croft. Warto pamiętać o tym, czytając dzieło Sandersona, bo jego Spensa jest skrojona według podobnego wzorca co wzmiankowane heroiny.
Tyle jeśli chodzi o bohaterów. W sumie można by ty było jeszcze wspomnieć, że postacie skrojone zostały prosto i według sprawdzonych wzorców i to tyle. Wracając zatem do samej opowieści, „Wśród gwiazd” to, podobnie jak „Do gwiazd” to całkiem przyzwoita lektura. Ma i akcję, i nienajgorszy klimat i wreszcie także to, czego oczekuje się od fantastyki – spektakularność, popuszczenia wodzy fantazji i epickości. Kto lubi takie klimaty i nie zależy mu na głębi i przesłaniu, będzie bawił się dobrze. Tym bardziej, jeśli zna klasykę SF, bo całość oparta jest na mieszance motywów zaczynając od „Terminatora”, przez „Gwiezdne wojny”, na pewnych elementach w konstrukcji postaci choćby z „Obcego” skończywszy.
W skrócie ta seria Sandersona, jak i właściwie wszystko, co stworzył, to jedynie odtwórstwo. Nie hołd klasyce, choć i takich rzeczy tu nie brakuje, a bezpieczne powielenie tego, co znamy i lubimy. Powielenie dalekie od wybitności, niemniej całość jest nieźle napisana, dość przyjemna i szybka w odbiorze. Fani pisarza z pewnością będą zadowoleni, ale i każdy miłośnik kosmicznych klimatów i silnych kobiet u steru znajdzie tu dla siebie porcję niezobowiązującej rozrywki.
Michał Lipka