Batman: Death Metal #3
Scott Snyder, Joshua Williamson, James Tynion IV, Greg Capullo, Xermanico, Rags Morales
WALKA TRWA
Wielki event „Death Metal” trwa i zbliża się coraz bardziej do finału. Widać to już nawet w samej akcji, która w tym tomie zagęszcza się jeszcze bardziej. I staje się jeszcze bardziej szalona, co jednych kupi, innych pewnie odrzuci. Faktem jest jednak, że jeśli podobały się Wam poprzednie tomy, teraz też nie będziecie zawiedzeni.
Walka trwa. Batman, Superman i Wonder Woman mają teraz za sojusznika Pierwszego Superboya, jednak nawet to może nie wystarczyć. Batmana, Który się Śmieje stał się iście boskim bytem i najwyraźniej nic nie może go powstrzymać. Gdzie w tym wszystkim miejsce na kolejną misję Ligi i Nightwinga? I co z Lobo?
Ten tom, jak i poprzednie, to od początku do końca jedna wielka akcja, coraz bardziej przybliżająca nas do finału. Finału, jakiego i tak się spodziewamy, taki już urok podobnych opowieści, niemniej ciekawi jesteśmy co jeszcze się wydarzy, a przy okazji, a może przede wszystkim, jak do owego finału twórcy doprowadzą. I to, łącznie z rozmachem, a rozmach jest tu iście epicki, popycha do przodu całą opowieść, a nas razem z nią.
Jak poprzednio, tak i teraz zdecydowana większość tomu to opowieści poboczne. Owszem, ważne dla głównej fabuły, rozwijające ją i ukazujące istotne dla przebiegu całej akcji wydarzenia, a jednak nadal poboczne. Czasem czuć tu pewne usilne wydłużanie opowieści, rozciąganie jej do rozmiarów, jakie zaplanowali sobie twórcy i wydawca, niemniej nie ma tu miejsca na nudę a żadna z historii tak naprawdę nie zawodzi, choć przecież ograniczona jest w zasadzie do rozrywkowego komiksu akcji, w którym owa akcja i widowiskowość są najważniejsze.
Ale nie tylko one są ważne. Istotnym elementem „Metalu” od samego początku jest rozwijanie kolejnych horrorowych wersji naszych dc-owskich bohaterów i łotrów, często scalonych w jedną, szaloną postać. I to stanowi największy plus serii, w którym miłośnicy DC znajdą najwięcej zabawy i puszczania oka do tych, historię i postacie znających. Co nie znaczy, że i bez tego nie można się dobrze bawić, bo można.
Świetne są też rysunki – najlepsze te w głównych rozdziałach, gdzie mamy kreskę cartoonową, ale jednak dopracowaną, pełną detali i klimatu. Wydanie z błyszczącą okładką też jest świetne. A jako całość? To całkiem dobra opowieść superhero. Epicka, podana z rozmachem, szalona, widowiskowa. Nie idealna, nie do końca spełniona, bo rewolucji jaką zapowiadali twórcy nie robi, ale czyta się ją przyjemnie i jeśli lubicie eventy od DC Comics, znajdziecie tu coś dla siebie.
Michał Lipka
Powiązane
-
American Gods – AMERYKAŃSCY BOGOWIE
Brak komentarzy | sty 20, 2018
-
Bully: Scholarship Edition (PC)
Brak komentarzy | gru 29, 2023
-
Grimm Fairy Tales #04: Rumpelsztyk – Ralph Tedesco, Joe Tyler i H. G. Young
Brak komentarzy | wrz 7, 2016
-
Evangelion 1.0: You Are (Not) Alone
Brak komentarzy | mar 27, 2021