Zombie w PRL-u. Nadchodzi nowa powieść z serii „Szczury Wrocławia” Roberta J. Szmidta #PATRONUJEMY #RECENZJA
|ZOMBIE WROCŁAWIA POWRACAJĄ
Zombie w ostatnich kilkunastu latach to temat przeżywający swoją drugą młodość. Chyba nawet na przełomie lat 60. i 70, kiedy to George Romero uczynił z niego główny filar swojej kariery, gatunek ten nie miał się tak dobrze, jak teraz. Seriale, komiksy, gry, filmy, wszelkiej maści gadżety… Polacy też nie pozostają z tematem w tyle. To właśnie im zawdzięczamy dwie doskonałe gry o żywych trupach, „Dead Island” i „Dying Light”, na literackim polu też próbowali co nieco dokonać, ale niezbyt im się to udało. Dylogia „Zombie.pl” okazała się mocno przeciętnym tworem, który miał swoje momenty, ale szybko wypadał z pamięci. A jak rzecz ma się ze „Szczurami Wrocławia”? Cóż, nie jest to wielkie dzieło, ale czyta się je lekko, szybko i przyjemnie i ma całkiem interesujący klimat.
Jest rok 1963. W Polsce zaczęła się epidemia zombie, która obecnie szaleje na całym świecie. Garstka pracowników więzienia chce pozbyć się osadzonych i schronić się w jego murach z rodzinami. Żywe trupy to jedno, ale kiedy nadejdzie pomoc rosyjskich braci, żywi Polacy mogą zostać potraktowani tak samo, jak ci, którzy powstali z grobów. Tylko co zrobić ze skazanymi na śmierć mordercami, którzy są niewiele lepsi, jeśli nie gorsi, od zagrożenia czającego się wokoło? W ogarniętym chaosem mieście wszystko może się wydarzyć, ale na pewno nie będzie to nic dobrego…
Nie oszukujmy się, czasy PRL-u to temat bardzo nośny. Zgrany już ze wszystkich stron, bo mieliśmy najróżniejsze wariacje, od literatury faktu, przez opowieści obyczajowe, sentymentalne młodzieżówki wracające do tamtych czasów po fantastykę, niemniej wciąż popularny. Jednym przypomina o młodości, innych ciekawi taką swojską obcością… Mnie dawno już znużył, choć z drugiej strony muszę przyznać, że jednocześnie ma on swój ciekawy klimat i charakter. Nic, czym Polska by się wyróżniała, bo rosyjska literatura współczesna też może pochwalić się podobnym nastrojem panującym na stronach (i nie tylko zresztą ona), ale jednak coś w tym jest. Nawet jeśli twórcy patrzą na tamtą rzeczywistość tylko poprzez szare okulary, zapominając o tym, że nie wszystko było wtedy ponure i beznadziejne.
Szmidt w „Szczurach Wrocławia” też zdaje się o tym nie pamiętać, z tym że ten przygnębiający świat, ukazany tylko w czarnych i szarych barwach jakoś do historii o zombie pasuje. Akcja też jest tu całkiem niezła, sporo w niej swojskości, połączonej z tym, o co w survival horrorze chodzi. Zagrożenie czai się wszędzie, jest realne, a starcia z trupami mają w sobie nieco brutalności. Czy jest w tym groza? Nie taka, jakiej można by oczekiwać, ale opowieści o chodzących zwłokach nigdy jej nie miały. Jest za to nieźle wykorzystany wątek z ludźmi gorszymi od bestii. Wątek tak typowy dla gatunku, że aż sztampowy, ale bez niego trudno wyobrazić sobie podobne historie.
O bohaterach rozpisywał się nie będę, bo są to postacie dość prosto skrojone, w których nie ma się co doszukiwać psychologicznego pogłębienia i złożonych charakterów, ale za to wypowiem się co nieco o stylu. Ten, jak na literaturę środka przystało, jest lekki i szybki w odbiorze. Prosty, czasem aż za bardzo, czasem bije też z niego potoczność, a nazwiska niektórych bohaterów brzmią strasznie sztucznie, ale całość ma też bardziej udane momenty i kiedy czytelnik się wciągnie, pochłania „Kraty” z przyjemnością”. I nie ważne czy znał pierwszy tom, czy też nie. Książka nieźle broni się jako dzieło niezależne, przy okazji ciekawie komponuje się z komiksowymi wstawkami, mocno posiłkowanymi co prawda zdjęciami (co rzuca się w oczy na tle tradycyjnie rysowanych elementów), ale całkiem niezłymi. Kto lubi zombie i chce je ujrzeć w polskich, retrofantatsycznych klimatach, raczej się nie zawiedzie.
Michał Lipka
Już 30 stycznia do księgarń trafi długo wyczekiwany spin-off głośnej powieści Roberta J. Szmidta „Szczury Wrocławia. Chaos”. Opowiada o walce oddziałów ZOMO z epidemią czarnej ospy i… hordami zombie. Wrocław lat 60. ubiegłego wieku znów otwiera przed czytelnikami drzwi do obskurnego, siermiężnego i cuchnącego bimbrem PRL-u.
Wraz z końcem stycznia nadejdzie premiera pełnokrwistej (w podwójnym tego słowa znaczeniu) polskiej apokalipsy zombie pióra znakomitego autora fantastyki Roberta J. Szmidta. „Szczury Wrocławia” to historia zmagań o kształt nowej rzeczywistości. Może się okazać, że drugi człowiek jest gorszym wrogiem niż hordy zombie.
Zamów książkę w przedsprzedaży w najlepszej cenie
Empik: http://bit.ly/kraty_empik
Świat książki: http://bit.ly/kraty_swiat_ksiazki
Epidemia czarnej ospy, po której Wrocław został objęty ścisłą kwarantanną, staje się preludium znacznie poważniejszych wydarzeń. W ciągu zaledwie kilku godzin od jej wybuchu milicja oraz wezwane na pomoc oddziały wojska tracą kontrolę nad mnożącymi się w zastraszającym tempie szeregami nieumarłych. Z dnia na dzień upada stary porządek rzeczy.
Załoga zakładu karnego numer 1 podejmuje desperacką decyzję. Funkcjonariusze pozbywają się wszystkich osadzonych, aby na ich miejsce sprowadzić własne rodziny. Wierzą, że przetrwanie nadchodzącej apokalipsy będzie możliwe tylko za murem fortecy, jaką jest poniemieckie więzienie. Niestety, nie wszystko idzie po ich myśli – kilkunastu najgorszym zwyrodnialcom, na których ciążą liczne wyroki śmierci, udaje się zbiec z konwoju. Jednym z nich jest Fabian Sprycha, bezwzględny zabójca i kanibal. Zrobi wszystko, by ludzie mu podobni objęli władzę nad Wrocławiem.
W drugiej części „Szczurów Wrocławia” czytelnik pozna dramatyczne koleje losu obu tych grup: załogi więzienia i cudem ocalonych złoczyńców. Kto jest lepiej przystosowany do przetrwania w czasach, w których wszystkie normy moralne przestają mieć znaczenie? Czy przeciętny człowiek może przeżyć starcie z pozbawionym sumienia, ale obdarzonym intelektem mordercą – zagrożeniem po stokroć gorszym od rzesz żywych trupów?
Kontynuacja najlepiej sprzedającej się i najbardziej krwawej polskiej apokalipsy zombie! „Szczury Wrocławia. Kraty”, podobnie jak część pierwsza, to także eksperyment literacki: postaciami dramatu są rzeczywiste osoby, zgłaszające się do Autora, by uśmiercił je na kartach swojego dzieła.