Mów mi Win – Harlan Coben
|WIN WKRACZA DO AKCJI
Coben powraca z nową książką! Tym razem jednak bohaterem wiodącym nie jest jeden z jego typowych głównych bohaterów, a postać poboczna, tytułowy Win. Ale ponieważ jest to jedna z najciekawszych kreacji, jakie wyszły spoi ręki tego jednego z niekwestionowanych mistrzów thrillera, lektura to kawał naprawdę dobrej zabawy. Zwłaszcza, że fabularnie bynajmniej nie zawodzi.
Win wkracza do akcji, kiedy na Manhattanie zostaje znaleziony trup, a przy nim przedmioty skradzione przed laty rodzinie Wina. Problem w tym, że martwy mężczyzna miał powiazania z zamachami terrorystycznymi, a jakby tego było mało, przeszłość rodu Lockwoodów kryj się sekrety, które lepiej by sekretami pozostały. Zaczyna się zabawa w kotka i myszkę, próba odkrycia prawdy i walka o sprawiedliwość. Tylko, że każdy pojmuje ją nieco inaczej…
Często w popkulturze tak się zdarza, że bohaterowie drugo planowi czy nawet epizodyczni, okazują się być ciekawsi od tych zajmujących główne miejsce. Weźmy filmy Kevina Smitha, w których to poboczni Jay i Cichy Bob tak spodobali się widzom, że doczekali się duch własnych filmów, animacji i serii komiksowej. Albo „Madagaskar”, gdzie show ukradły i pingwiny, i lemury. W „Shreku” wybijali się osioł i Kot w butach, w „X-Men” Wolverine… I długo można by tak wymieniać. Każdy jednak zna takie przykłady i może wymienić własne. W świecie literatury też nie brak podobnych postaci, a w twórczości Harlana Cobena zdecydowanie jest nią Windsor Horne Lockwood III.
Co to za postać? Niepokorny duch, człowiek żyjący według własnych zasad i interpretujący wszystko tak, jak mu odpowiada. A słowa, które padają z jego ust, można by uwieczniać jako cyniczne motta czy złote myśli. I to właśnie on odróżnia tę powieść, od innych książek Cobena. Pojawiał się już w powieściach poświęconych Myronowi Bolitarowi, z którym się przecież przyjaźni, ale teraz dostał główną rolę i wykorzystuje to w bardzo dobrym stylu. A mi osobiście taka odmiana od typowych cobenowksich postaci przypadła do gustu.
Cała reszta jednak to typowy Coben, co z pewnością ucieszy miłośników jego twórczości. Zbrodnia, zagadka, akcja, szybkie tempo, lekkość stylu, swoboda… Tej lekkości i swobody, nonszalancji niemal, zdecydowanie jest tu więcej, ale i miłośnicy bardziej typowych dla autora tworów będą usatysfakcjonowani. Tradycyjnie nie ma tu głębi, nie ma też psychologicznego nurzania się w umysły i dusze postaci, ale zabawa jest dobra, dobrze napisana i niepozostawiająca miejsca na nudę.
Czyli kolejna dobra pozycja autora dla miłośników mocnych wrażeń. Coś w sam raz na ponure jesienne wieczory z lekturą z dreszczykiem w dłoni. Oby tylko Coben zaserwował nam więcej przygód Wina w przyszłości, bo byłaby z tego ciekawa seria ze sporą dawką cynizmu.
Michał Lipka